Akcje bezpośrednie: rozwiązanie czy problem?

Akcje bezpośrednie są dobrze znane dzięki ruchowi praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych i Afryce Południowej, oraz dążeniu do uzyskania niepodległości przez Indie. Niewątpliwie ruch emancypacji kobiet również ma w tym rozdziale do zapisania wiele stron. Nazwiska, które przychodzą od razu na myśl w związku z działaniami bezpośrednimi to Martin Luther King i Mahatma Gandhi. Wymieniam je nie tylko ze względu na to, że są to postaci dobrze znane, ale przede wszystkim dlatego, że ludzie ci popierali działania pokojowe, które okazały się mieć dużo większą siłę rażenia (czasami jesteśmy skazani na słownictwo militarne) niż agresja i przemoc. Swoją drogą, ci przywódcy nie stosowali pokojowych metod dlatego, że wykalkulowali sobie ich opłacalność. Postawili na pokojową drogę jako jedyny etycznie akceptowalny wybór i w ramach niego działali twórczo i charyzmatycznie. I skutecznie.

Akcje bezpośrednie można podzielić na pokojowe w granicach prawa, pokojowe nielegalne i z definicji nielegalne akcje z użyciem przemocy. Za przykład pierwszych dwóch rodzajów posłużą mi akcje wymierzone w państwo popierające rasizm.

W latach 1950. w USA wciąż panowała segregacja rasowa, mimo że niewolnictwo zniesiono wiele lat wcześniej. Czarni musieli chodzić do osobnych toalet, siedzieć w innych (gorszych) miejscach w restauracji, jeździć na wyznaczonych (tylnych) miejscach w autobusie. W pewnym momencie się zbuntowali i rozpoczęli bojkot autobusów. Wszędzie przemieszczali się na piechotę. Było to dla nich uciążliwe, ale uderzało finansowo w przewoźników, dla których czarni pasażerowie byli głównym źródłem dochodu. Bojkot był ewidentnym buntem przeciwko zastanej rzeczywistości, ale równocześnie nie pozwolono sobie na zastosowanie przemocy. Była to akcja bezpośrednia, pokojowa i legalna.

Inną formą walki z segregacją było zajmowanie przez czarnych miejsc wyznaczonych dla białych – w restauracjach i autobusach. Takie zachowanie było już aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa i naruszało istniejące przepisy. Jednak uczestnicy tych akcji pozostawali niewzruszeni na zaczepki słowne czy fizyczne ze strony niezadowolonych białych. Jeśli wezwano policję, funkcjonariusze musieli wywlec demonstrujących, którzy wezwani do wyjścia nie ruszali się na milimetr ale równocześnie nie odpowiadali czynną agresją – ani słowem, ani zachowaniem. Był to przykład akcji bezpośredniej, wciąż pokojowej, ale już nielegalnej, bo naruszającej rasistowskie przepisy.

Na początku XX wieku, mieszkający w Afryce Południowej Gandhi walczył z w obronie indyjskiej mniejszości z rasizmem władz. Nowe prawo zobowiązywało tę ludność do rejestrowania się i noszenia przy sobie kart rejestracyjnych. Gandhi namówił ludzi, by odmawiali rejestrowania się. Urządzano też publiczne palenie kart rejestracyjnych. Wraz z rosnącymi represjami ze strony władz, rosło też poparcie społeczne tych nielegalnych ale pokojowych protestów. Ostatecznie rząd zawarł z Gandhim kompromis.

Katalog akcji nielegalnych z użyciem przemocy będzie albo szerszy albo węższy w zależności od tego jak będziemy definiować przemoc. Nie ma bowiem w tym temacie jednomyślności. Wrócę do tego nieco później.

Teraz zajmę się akcjami bezpośrednimi w ruchu prozwierzęcym. Najbardziej kojarzony z akcjami bezpośrednimi jest Animal Liberation Front, który powstał w Wielkiej Brytanii w latach 1970. Wywodzi się z organizacji Hunt Saboteurs Association, która zajmowała się uniemożliwianiem polowań myśliwym. Działała bez niszczenia mienia i bez użycia przemocy wobec ludzi i zwierząt. Ronnie Lee założył grupę Band of Mercy, która miała poszerzyć zakres środków stosowanych przez HSA. Zaczęto niszczyć sprzęt myśliwych i ich samochody. Potem grupa Ronniego zaczęła atakować laboratoria farmaceutyczne i łodzie myśliwych polujących na foki. Lee trafił do więzienia, a kiedy z niego po roku wyszedł, postanowił działać dalej, w jeszcze bardziej zdecydowany sposób i zmienił nazwę swojej grupy na Animal Liberation Front.

 

Zasady działania ALF wskazane przez jego założycieli, to przede wszystkim działanie mające na celu uwalnianie zwierząt i działanie na szkodę podmiotów, które krzywdzą zwierzęta. Uwalnianie oznacza wypuszczanie na wolność zwierząt dzikich i przejęcie opieki nad zwierzętami udomowionymi lub tymi, które np. ze względu na stan zdrowia nie poradziłyby sobie na wolności. Działanie na szkodę krzywdzicieli zwierząt oznacza w praktyce niszczenie sprzętu i budynków, m.in. poprzez podpalenia. ALF nie uznaje stosowania przemocy wobec ludzi i zwierząt pozaludzkich. Struktura ALF jest niehierarchiczna, złożona z tzw. komórek jedno- lub wieloosobowych działających anonimowo. Ludzie znają tylko osoby z danej komórki, by utrudnić inwigilację z zewnątrz. Działania ALF są ogłaszane za pomocą komunikatów prasowych przez oficjalnie działające Biura Prasowe ALF na podstawie anonimowo otrzymanych informacji.

Dyskusja wokół akcji bezpośrednich i ALF skupia się często na używaniu przemocy. ALF twierdzi, że przemocy nie używa odwołując się do wąskiej definicji przemocy, która dotyczy tylko ludzi i zwierząt pozaludzkich. Niemniej, jeden z głównych teoretyków praw zwierząt, Tom Regan, powołując się na stanowisko Mahatmy Gandhiego i Martina Luthera Kinga, twierdzi, że niszczenie czyjegoś mienia należy również zaliczyć do przemocy. Zatem podpalenie rzeźni będzie należeć do działań przemocowych (1).

Regan, który nie popiera absolutnego pacyfizmu Gandhiego i dopuszcza możliwość zastosowania przemocy, na przykład w bezpośredniej obronie własnej lub w obronie kogoś, twierdzi, że pytanie „czy stosować przemoc w obronie zwierząt?” należy raczej zastąpić pytaniem „kiedy przemoc w obronie zwierząt będzie usprawiedliwiona?”. W swoim wywodzie dochodzi do wniosku, że najpierw należy wyczerpać pokojowe środki, aby działanie z przemocą w czyjejś obronie było usprawiedliwione. Stwierdza następnie, że ruch prozwierzęcy nie zrealizował jeszcze potrzebnych działań pokojowych, które niewątpliwie wymagają ogromnej dozy cierpliwości i ciężkiej pracy.

Regan dodaje, że – w jego przekonaniu – niszczenie mienia realizowane przez ALF jest katastrofą z taktycznego punktu widzenia, gdyż „Nawet gdy ratowane są zwierzęta, media opowiadają historię o aktach „terrorystycznych” ruchu praw zwierząt, a nie o strasznych rzeczach, jakie robione są zwierzętom. Tym czym bez wyjątku kończy się stosowanie przemocy przez ruch praw zwierząt jest lanie wody na młyn rzeczników głównych gałęzi przemysłu wykorzystującego zwierzęta”.

W dyskusji o przemocy wróćmy jednak do sedna sprawy. Gdzie dzieje się największa przemoc? Gdzie ma się ona dobrze i chroniona przez prawo pleni się swobodnie? Odpowiedź jest prosta: na fermach i w rzeźniach. W Polsce w samym 2012 roku zabito około 840 milionów ssaków i ptaków. Odebranie życia, poza eutanazją, jest formą ostatecznej, nieodwracalnej przemocy. Czy możemy ją usprawiedliwić swoją ochotą na jajecznicę, kotleta schabowego i śmietankę do kawy? Czy powinniśmy opierać gospodarkę kraju na przemocy wobec czujących i myślących istot?

Te pytania najczęściej pozostają niezadane, gdyż jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zalegalizowana przemoc znika z naszego horyzontu umysłowego. Smalec z milionów świń leży w supermarketach elegancko zapakowany w równe kostki. O czym tu rozmawiać? Kucharze-celebryci obrabiają na oczach milionów widzów zwierzęce zwłoki, smażą je na patelni w maśle, rozbijają kolejne jajka do wspaniałych wypieków. O czym tu rozmawiać, kiedy ślinka leci? Wszyscy widzą i nie widzą zarazem z czym mają do czynienia. Feministka i weganka Carol J. Adams określiła to mianem „absent referent”. Kiedy na talerzu pojawia się mięso, znika z niego zwierzę, a z nim wszelkie skojarzenia z cierpieniem, przemocą i niesprawiedliwością. To samo można powiedzieć o mleku i jajkach.

Śmierć jest oczywiście tylko ostatnim akordem legalnej przemocy. Wcześniej są złe lub koszmarne warunki życia, nieleczone urazy. Jeszcze wcześniej jest selekcja hodowlana, której celem jest produkcja zwierząt nastawionych na duży przyrost mięśni, dużą produkcję mleka i jajek. Zwierzęta na każdym etapie są wywłaszczone z własnych ciał. Chyba trudno wyobrazić sobie gorszą formę przemocy.

A mimo tego, to właśnie niszczenie mienia trafia na okładki czasopism. Czy jest to przemoc i czy jest usprawiedliwiona – pozostaje kwestią do dyskusji. Niewątpliwie nie ma tu jednoznacznej zgody w ruchu prozwierzęcym. Jednak nie ma wątpliwości, że znakomita większość przemocy jest zadawana przez hodowców i rzeźników i, niestety, wciąż popierana wyborami konsumenckimi przez społeczeństwo.

Freeman Wicklund, były aktywista ALF, który postanowił następnie działać zgodnie z pacyfistycznymi poglądami Gandhiego, zadał istotne dla nas wszystkich pytanie: Jak wyobrażamy sobie społeczeństwo, w którym chcielibyśmy w przyszłości żyć? (2) Czy chcielibyśmy żyć w społeczeństwie, gdzie niechętna zwierzętom większość jest rządzona przez wegańską mniejszość, której władza opiera się na przymusie bezpośrednim? W takim społeczeństwie policja towarzyszyłaby obywatelom w codziennych wyprawach do lasu pilnując, by nie polowali na zwierzęta. Mieszkania, restauracje i bary byłyby regularnie przeszukiwane pod kątem nielegalnego mięsa, nabiału i jajek czy zwierzęcych skór. Policja miałaby też dużo pracy w łapaniu ludzi zajmujących się sprzedażą takich produktów na czarnym rynku. Słowem, byłoby to państwo totalitarne. Nie dość, że zaprzeczałoby podstawowym wartościom demokracji i praw człowieka, to na dodatek byłoby niemożliwe do zrealizowania w praktyce nawet na krótką metę.

Jeśli taka wizja nie jest naszym zamiarem, a przecież idea praw zwierząt jest ściśle logicznie związana z prawami człowieka, to powinniśmy skupiać się na działaniach pokojowych, które zamiast nas alienować, będą coraz bardziej angażować społeczeństwo, aby zrozumiało na czym polega krzywda zwierząt, w jaki sposób wybory konsumenckie przekładają się na udział w przemocy, i by zdawali sobie coraz lepiej sprawę, z tego, co również podkreśla Peter Singer autor „Wyzwolenia zwierząt”, że przemoc rodzi przemoc.

Czy oznaczałoby to odwrót od akcji bezpośrednich? Nie, jednak powinniśmy zwrócić uwagę na ich pokojowe alternatywy. Oprócz śledztw ukazujących realia ferm i rzeźni, jedną z pokojowych alternatyw jest tzw. otwarty ratunek (open rescue) zapoczątkowany przez Animal Liberation Victoria, wprowadzony w USA właśnie przez Wicklunda w 1999 roku. Jego przykładem w Polsce jest uratowanie 10 kurcząt z fermy hodującej je na mięso przez szczecińską organizację Basta. Otwartość ratunku oznacza, że dokonywany jest przez aktywistów, którzy pokazują swoje twarze i ogranicza się wyłącznie do uratowania zwierząt, bez niszczenia mienia. Cała uwaga może zostać skupiona na zwierzętach, ratowaniu życia i ukazaniu systemowego charakteru przemocy, jaka jest im zadawana.

Na koniec warto przywrócić sprawie akcji bezpośrednich odpowiednie proporcje. Uznając odwagę aktywistów i aktywistek podejmujących się akcji bezpośrednich, są one niewielką częścią ciężkiej pracy na co dzień wykonywanej przez organizacje działające na rzecz indywidualnych zwierząt i/lub przeciwko systemowej, wciąż legalnej przemocy wobec zwierząt opierającej się na szowinizmie gatunkowym. Zmiana społeczna musi wiązać się ze zmianą świadomości. Podobnie jak rasizm, szowinizm gatunkowy odgrywa olbrzymią rolę w odczulaniu społeczeństwa na krzywdę tego „innego”. Przemoc wobec zwierząt, w szczególności tych, które uznano za surowiec i maszyny do produkcji mięsa, mleka i jajek, staje się niewidoczna. Prawdziwą walkę trzeba więc toczyć z tą wykluczającą ideologią, nie z indywidualnymi ludźmi.

 Katarzyna Biernacka

Przypisy

  1. Regan How to justify violence ?, w : Terrorists or Freedom Fighters? Reflections on the Liberation of Animals, red. S.Best, A.J. Nocella II, Lantern Books, New York, 2004
  2. Wicklund Direct Action : Progress, Peril, or Both ? w : Terrorists or Freedom Fighters? Reflections on the Liberation of Animals, red. S.Best, A.J. Nocella II, Lantern Books, New York, 2004

 [related_posts_by_tax posts_per_page="3"]


Alicja Spodenkiewicz

Weganka od 2002 roku. W Empatii od tak dawna, że nie pamięta już od kiedy. Jest lekarką weterynarii. Pracuje dla organizacji pozarządowych. Prowadzi dom tymczasowy OGON- Opieka nad Gryzoniami Odrzuconymi i Niechcianymi. Trafiają tam zwierzęta uratowane przed śmiercią w laboratoriach. Być w środowisku prozwierzęcym i nie znać Alicji to niemal niemożliwe.

Pomóż nam działać

Wspieraj Empatię

Darowizna

Podaj kwotę

1procentpodatku

Przekaż