Stracone złudzenia, czyli czekając na szczęśliwą krowę

Prezentujemy pierwszy tekst z cyklu “Filozofia antyszowinistyczna”.


Krzysztof Saja w artykule „Minimalizacja cierpienia zwierząt a wegetarianizm” próbuje dowieść, że z przyjęcia welfaryzmu nie wynika, że ludzie powinni zostać wegetarianami, ale beefistami. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem.

Argumenty przedstawione w tekście można podzielić na dwie kategorie: argumenty przeciw wegetarianizmowi i argumenty za beefizmem. Nie wszystkie z nich odnoszą się do welfaryzmu. Autor artykułu próbuje m. in. dowieść, że przyjęcie jego propozycji miałoby znaczenie również dla obrońców praw zwierząt.

Na początku tekstu Saja stwierdza, że argumenty odnoszące się do zdrowia lub wpływu na środowisko nie są wystarczające do uzasadnienia konieczności zaprzestania jedzenia mięsa przez osoby żyjące w krajach rozwiniętych. Taka opinia powinna opierać się na znaczących racjach moralnych, które dowiodłyby, że sam fakt spożywania mięsa – niezależnie od wszystkich innych konsekwencji włączenia mięsa do diety – jest niemoralny.

W wielu fragmentach artykułu Saja daje do zrozumienia, że w porównaniu z dietą zawierającą mięso, dieta wegetariańska jest gorsza zarówno pod względem smakowym („Nawet jeśli przyjemność jedzenia mięsa nie może zostać w pełni zrekompensowana kuchnią roślinną […]”(1) ), jak i dietetycznym („Osoby mięsożerne wciąż mogłyby cieszyć się smakiem, dietetycznymi walorami mięsa […]”(2) ). Według autora wegetarianizm nieuchronnie wiąże się z niewygodą i licznymi bolesnymi poświęceniami.

Autor artykułu argumentuje, że wegetarianizm nie jest skutecznym sposobem minimalizowania cierpienia zwierząt, ponieważ – mimo trzydziestoletniej aktywności społecznej wegetarian – spożycie mięsa w Polsce stale wzrasta, a osób niejedzących mięsa jest jedynie 1%. Saja na podstawie tych danych dochodzi do wniosku, że dalsza promocja wegetarianizmu będzie mało sensowna, bo nie będzie skuteczna.

Kolejne argumenty w tekście przemawiają za beefizmem, zdefiniowanym przez Saję jako postawa, „która preferowałaby spożywanie wołowiny pochodzącej ze zwierząt ras typowo mięsnych nad inne rodzaje diet”(3) . Autor dokonuje analizy konsekwencji spożywania mięs pochodzących od różnych gatunków zwierząt hodowlanych. Biorąc pod uwagę średnią masę rzeźną i średnią długość życia w hodowli Saja ustala, ile zwierząt danego gatunku trzeba by zabić na potrzeby osoby żyjącej 70 lat i jedzącej 70 kg mięsa rocznie. Gdyby człowiek wybierał tylko wołowinę, wieprzowinę, drób albo ryby, przyczyniałby się odpowiednio do śmierci 15, 49, 2450 albo 3220 zwierząt. Następnie Saja oblicza łączny dobrostan, do którego może przyczynić się osoba wybierająca dany rodzaj mięsa. W tym celu przyjmuje nieempiryczny współczynnik jakości życia w hodowli, który ocenia dla bydła ras mięsnych na +1, dla świń na -2, dla kurczaków na -2 i dla karpi na -1. Po pomnożeniu tych współczynników przez łączną długość życia zwierząt zjadanych przez jedną osobę (bydło 30 lat, świnie 25 lat, kurczaki 919 lat, karpie 10733 lat), autor otrzymuje ich łączny dobrostan, który wynosi odpowiednio: +30 Q, -50 Q, -1835 Q (sic!) i -10733 Q.

Z obliczeń wynika, że osoba wszystkożerna postąpi najbardziej etycznie jedząc wołowinę pochodzącą od bydła ras typowo mięsnych. Spożywanie tego rodzaju mięsa przez 70 lat przyczynia się bowiem do życia, a następnie śmierci tylko 15 sztuk bydła, których łączna długość życia wynosi jedynie 30 lat. Dodatkowo przyjęty przez Saję dodatni współczynnik jakości życia zmusza do wyciągnięcia wniosku, że hodowanie bydła ras mięsnych przyczynia się do zwiększa sumy szczęścia wszystkich istot.

Mimo że Saja nie uzasadnia na jakiej podstawie przypisywał każdemu gatunkowi zwierząt współczynnik jakości życia, w przypisie podaje jak najczęściej wygląda półekstensywna lub ekstensywna hodowla bydła ras mięsnych w Europie. Ten opis może częściowo tłumaczyć tak wysoką ocenę jakości życia bydła ras mięsnych. Autor pisze: „Bydło większość swojego życia spędza na wielkich pastwiskach w dużych stadach. Krycie krów odbywa się w  większości naturalnie po ich wyjściu na pastwisko w okresie od maja do lipca – jeden buhaj przebywa w grupie 25–30 krów – tak jak w warunkach naturalnych. W niektórych stadach stosuje się również sztuczną inseminację. Krów mięsnych się nie doi – mleko jest ssane przez ich cielęta. Cielęta są odłączane od matek dopiero w wieku 6–9 miesięcy. W związku z tym z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że życie karmionego, leczonego, chronionego przed drapieżnikami, żyjącego przez większość swego życia na rozległym pastwisku w dużych stadach bydła mięsnego jest bardziej szczęśliwe, niż byłoby w naturze”(4) .

Saja uważa, że beefizm powinien zyskać aprobatę obrońców praw zwierząt. Zakładając, że zabijanie zwierząt jest moralnie złe, należy zdecydować, które z nich bardziej opłacałoby się zabić, gdybyśmy mieli nadal jeść mięso. Decydując się na ograniczenie jedzonych mięs wyłącznie do wołowiny, w ciągu dziesięciu lat zabijamy 2,2 sztuk bydła, powodując przy tym śmierć znacznie mniejszej liczby istot, niż gdybyśmy jedli mięso pochodzące od innych gatunków zwierząt. Jeżeli mamy dążyć do przyjęcia przez ludzi weganizmu, to przyjęcie beefizmu byłoby krokiem w odpowiednim kierunku.
Autor argumentując na rzecz beefizmu odwołuje się również do względów praktycznych. Według Sai dieta ograniczająca mięsa do wołowiny pochodzącej od bydła ras mięsnych nie wymaga radykalnych zmian w sposobie dożywiania się. Ponadto osoby będące beefistami mogłyby nadal „cieszyć się smakiem, dietetycznymi walorami mięsa”(5) . Nie musiałyby rezygnować z używania produktów skórzanych, jedzenia żelatyny i picia mleka. Beefista, zachowując wygodę związaną ze spożywaniem niektórych produktów odzwierzęcych, jednocześnie w sposób znaczący ograniczałby cierpienie zwierząt.

Początkowo rozumowanie Sai i argumenty przez niego podawane mogą wydać się przekonujące. Jednak przy bliższym przyjrzeniu się tekstowi, widać niekonsekwencję autora tekstu, a założenia faktyczne, na których opiera swoje przekonania są łatwe do podważenia.

Zgadzam się z autorem, że aby uzasadnić konieczność przyjęcia przez społeczeństwo wegetarianizmu niezbędne jest odwołanie się do kwestii etycznych. Jednak argumenty moralne nie dotyczą wyłącznie zagadnienia dobrostanu i śmierci zwierząt hodowanych na mięso. Chów zwierząt jest odpowiedzialny za 70% deforestacji lasów (w tym za wycięcie 80% lasów amazońskich(6) ), 18% gazów cieplarnianych (czyli więcej niż jest wydzielane przez cały transport) i ma znaczący wpływ na wyczerpywanie się zasobów wody (żeby wyprodukować kilogram wołowiny potrzeba 15500 litrów wody, czyli ponad 15 razy więcej niż do produkcji kilograma zboża(7) ). Według mnie to czy państwa rozwinięte mają prawo na taką skalę niszczyć zasoby naturalne – które nie należą wyłącznie do nich – jest wystarczającym problemem etycznym by uzasadnić promowanie wegetarianizmu.

W dalszej części tekstu Saja nie podaje żadnych wartościowych argumentów przeciw wegetarianizmowi. Argument dotyczący przyjemnego smaku mięsa jest bardzo słaby. Opiera się jedynie na preferencjach lub przyzwyczajeniach kulinarnych autora tekstu. Stwierdzenie, że mięso jest smaczne jest zbyt subiektywne, żeby mogło być przekonującym argumentem. Twierdzenie, że niejedzenie mięsa jest niewygodne i stanowi poświęcenie jest coraz mniej aktualne ze względu na nieustannie rosnącą liczbę wegetariańskich restauracji (lub bezmięsnych opcji w niewegetariańskich restauracjach) i liczne zamienniki mięsa. Odniesienie do dietetycznych walorów mięsa również nie jest przekonujące, zwłaszcza, że Saja niczym tej opinii nie podpiera. Autor pomija fakt, że dieta wegetariańska (i wegańska) zazwyczaj jest bardziej wartościowa niż dieta zawierająca mięso. Analiza badań naukowych wykazuje liczne korzyści zdrowotne diet wegetariańskich(8) .

Wbrew twierdzeniu Sai, dalsza promocja wegetarianizmu (i weganizmu) ma sens. Według badań przeprowadzonych we wrześniu 2013 roku 3,2% Polaków jest na diecie wegetariańskiej (w tym połowa na diecie wegańskiej), a 3,7% aspiruje do bycia wegetarianami(9) . Liczną grupę osób niejedzących mięsa stanowią ludzie młodzi, co pozwala przewidywać, że wegetarian w Polsce będzie coraz więcej. Istotny jest też fakt, że liczba mieszkańców innych państw europejskich na diecie wegetariańskiej i wegańskiej stale rośnie(10) . Równocześnie z obserwowanym w ostatnich latach wzrostem popularności wegetarianizmu zmienia się również postrzeganie osób rezygnujących z jedzenia mięsa.

Argumenty za beefizmem Saja opiera na swoich obliczeniach, danych, których źródeł nie podaje i intuicji. Ze względu na niewiadome pochodzenie tych informacji, oparte na nich wnioski znacznie tracą na wiarygodności. Przy opisie sytuacji bydła ras mięsnych, autor nie zwraca uwagi na informacje niepotwierdzające jego tezy, na przykład te dotyczące stresującego i powodującego cierpienie transportu do rzeźni, który może trwać kilkanaście godzin (lub dłużej) i również stresującego oddzielenia od matki. Według portalu bukaciarnia.pl – który ciężko posądzić o jakiekolwiek przejawy empatii – oddzielanie matki od swojego dziecka jest „zarówno dla krowy-matki jak i cielęcia […] olbrzymi[m] stres[em]. Zwierzęta zwyczajnie tęsknią za sobą. Przejawem jest częste porykiwanie, które może być dosyć uciążliwe, bo zdarzają się przypadki że trwa ponad 2 tygodnie. Nie to jest jednak najważniejsze, ale spadek apetytu przez co odsadki tracą na wadze. Dlatego tak ważne jest łagodzenie stresu związanego z ich oddzieleniem od matek”(11) .

W swoich obliczeniach Saja pomija liczne fakty i dokonuje zbytnich uproszczeń. Zapomina, że wszyscy przedstawiciele omawianych gatunków mają matki, które żyją dłużej i są bardziej eksploatowane od swojego potomstwa. Na przykład w obliczeniach dotyczących drobiu, autor tekstu bierze pod uwagę dane dotyczące kurczaków, pomijając fakt, że istnienie kurczaków jest związane z istnieniem kur, których sytuacja w hodowli może być znacznie gorsza. Istotne jest, czym karmione są omawiane gatunki zwierząt hodowlanych. Przy porównywaniu konsekwencji zjadania mięsa różnych gatunków Saja stwierdza: „Zatem, jeśli złem jest cierpienie zwierząt, spożywanie ryb może być 358 razy bardziej moralnie naganne niż jedzenie wołów”(12) . Owszem, może to być prawdą, pod warunkiem, że woły nie są karmione mączką rybną lub inną paszą pochodzenia zwierzęcego.

Informacje przedstawione przez Saję na temat hodowli bydła ras mięsnych w Europie są niewiadomego pochodzenia i nie są wystarczające. Autor nie pisze, w jakich państwach europejskich stosuje się taką hodowlę, czy wynika ona z tradycji czy z przepisów prawnych (dotyczących na przykład wymagań do spełnienia by hodowla mogła zostań uznana za hodowlę ekologiczną). Co istotne, Saja nie podaje jaki procent całkowitej hodowli bydła stanowi hodowla bydła ras mięsnych. Jest to ważna informacja, ponieważ ma wpływ na wartość argumentu dotyczącego rzekomej wygody bycia beefistą. Według danych statystycznych z 31 grudnia 2013 roku „pogłowie krów mlecznych [stanowi] nieco ponad 94 proc. ogólnego pogłowia krów w Polsce”(13) , więc bydło ras mięsnych stanowi jedynie niecałych 6% wszystkich krów hodowanych w Polsce.

Definicja beefizmu podana przez Saję jest niejasna, ponieważ mówi jedynie, że w diecie beefisty obecna jest wołowina pochodząca od bydła ras typowo mięsnych. W definicji nie ma informacji dotyczących spożywania innych produktów pochodzenia zwierzęcego. Z dalszej części artykułu można jednak wywnioskować, że pisząc „wołowina” autor miał na myśli wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego, które da się uzyskać z hodowli bydła, czyli według Sai mleko, żelatynę i skórę. I tu pojawiają się kolejne problemy, bo skoro, jak pisze autor, w hodowli bydła ras mięsnych krowy nie są dojone (cielaki wypijają mleko), to skąd mleko dla człowieka? Żelatyna dostępna w sklepach jest najczęściej pochodzenia wieprzowego, a skóra nie jest produktem ubocznym hodowli bydła ras typowo mięsnych. Większość skór z krów pochodzi z krów indyjskich, których sposób traktowania jest daleki od podanego przez Saję sposobu traktowania „szczęśliwych” krów ras mięsnych(14) .

Dieta ograniczająca produkty odzwierzęce do mięsa pochodzącego od bydła ras mięsnych jest bardziej ograniczająca i niepraktyczna niż dieta wegetariańska. Beefizm zakłada, w przeciwieństwie do wegetarianizmu, rezygnację z jajek i – jeśli Saja chciałby być konsekwentny – również mleka, które znajdują się w składzie większości produktów przetworzonych. Ciężkie byłyby też poszukiwania wołowiny pochodzącej od ras mięsnych. Podczas gdy pytanie o dania wegetariańskie w restauracjach coraz mniej dziwi, pytanie o rasę bydła, z której pochodzi mięso w konkretnym daniu mogłoby być dość zaskakujące, a uzyskanie na nie odpowiedzi praktycznie niemożliwe. Biorąc pod uwagę, że w Polsce tylko niecałe 6% hodowanego bydła należy do ras mięsnych, zostanie beefistą wiąże się z nieustannymi i niekoniecznie owocnymi poszukiwaniami pożywienia.

Próba argumentowania, że rozpowszechnianie beefizmu leży również w interesie zwolenników praw zwierząt jest niepotrzebna. Promowanie jakiejkolwiek formy wykorzystywania zwierząt jest sprzeczne z teorią praw zwierząt. Przekonywanie ludzi, że postępują moralnie jedząc wołowinę byłoby kontrproduktywne, ponieważ – podobnie jak wszystkie reformy mające na celu zwiększenie dobrostanu zwierząt(15)  – legitymizowałoby wykorzystywanie zwierząt stanowiąc tym samym krok do tyłu na drodze do zaprzestania używania ich do ludzkich celów.

Saja w swoim rozumowaniu jest niekonsekwentny. Przyjmując jednocześnie welfaryzm normatywny, który zakłada, że „jedyną istotną racją w działaniach dotyczących zwierząt jest minimalizacja ich cierpienia i zwiększenie ich subiektywnego dobrostanu(16)”  i oceniając życie bydła ras mięsnych na szczęśliwsze niż byłoby w naturze, powinien dojść do wniosku, że ludzie mają obowiązek spożywać jak najwięcej wołowiny pochodzącej od tych zwierząt. W wielu miejscach autor tekstu opowiada się jednak za zmniejszeniem spożycia mięsa: „Chcąc zmniejszyć cierpienie zwierząt […] powinniśmy zmienić naszą dietę na wołową i ograniczyć spożywanie mięsa”(17) . O opinii, że powinniśmy jeść mniej mięsa świadczą również rozważania typu: „Gdybym ograniczył spożywanie mięsa na przykład o połowę…”(18) ; „Jeśli zdecydowalibyśmy się spożywać trzy razy mniej mięsa niż przeciętnie, co wyszłoby nam na zdrowie…”(19) .

Moje stanowisko w sprawie omawianego problemu jest zdecydowanie bliższe stanowisku Singera. Według mnie różnica między wnioskami Singera a wnioskami Sai wynika jedynie z przyjętych założeń. Singer, który nie jest przeciwny samemu zabijaniu zwierząt, uznaje, że we współczesnym świecie jest praktycznie niemożliwe hodowanie „szczęśliwych” zwierząt na mięso, a następnie bezbolesne ich zabicie. Singer jest realistą, podczas gdy Saja wierzy lub próbuje uwierzyć, że człowiek jest zdolny do poszanowania interesów zwierząt, które wykorzystuje.

Moim zdaniem welfaryzm wzięty na poważnie prowadziłby do całkowitego wyeliminowania produktów pochodzenia zwierzęcego z diety. Podobnie jak Singer – którego dieta jest w dużej mierze wegańska – uważam, że hodowcy zwierząt nie biorą (i nigdy nie będą brali) pod uwagę interesów zwierząt hodowlanych. Traktują zwierzęta jako źródło dochodów i nie ma dla nich znaczenia czy mają one zadowalające życie.

Janina Cuper


Przypisy

1. K. Saja, Minimalizacja cierpienia zwierząt a wegetarianizm, „Analiza i Egzystencja” 2013, 22, s. 75.
2. Ibid., s. 82.
3. Ibid., s. 80.
4. Ibid., s. 78.
5. Ibid., s. 82.
6. A. Caron, No steak, Saint-Amand-Montrond, Fayard 2013, s. 43.
7. Ibid., s.46.
8. https://empatia.pl//str.php?dz=118&id=859 (dostęp: 28 lutego 2015)
9. . homo-homini-dla-lightbox-wrzesien-2013 (dostęp: 28 lutego 2015)
10. http://www.dw.de/nowa-nisza-rynkowa-w-niemczech-boom-na-produkty-bezmi%C4%99sne/a-17385876 (dostęp: 28 lutego 2015)
http://www.blog.viva.org.pl/2014/03/31/co-10-szwed-nie-je-miesa/ (dostęp: 28 lutego 2015)
11. http://www.bukaciarnia.pl/aktualnosci/ograniczyc-stres-przy-odsadzeniu.html (dostęp: 1 marca 2015)
12. 81
13. http://www.bukaciarnia.pl/aktualnosci/wiecej-krow-i-wieksza-wydajnosc-spod-oceny.html (dostęp: 1 marca 2015)
14. http://zeszytyprawzwierzat.org.pl/skora-nie-jest-produktem-ubocznym-przemyslu-miesnego/ (dostęp: 28 lutego 2015)
15. http://www.abolitionistapproach.com/got-faith-in-animal-welfare/#.VPL3KCx0nMw (dostęp: 1 marca 2015)
16. K. Saja, op. cit., s. 72.
17. Ibid., s. 80.
18. Ibid., s. 77.
18. Ibid., s. 80.

[related_posts_by_tax posts_per_page="3"]

Alicja Spodenkiewicz

Weganka od 2002 roku. W Empatii od tak dawna, że nie pamięta już od kiedy. Jest lekarką weterynarii. Pracuje dla organizacji pozarządowych. Prowadzi dom tymczasowy OGON- Opieka nad Gryzoniami Odrzuconymi i Niechcianymi. Trafiają tam zwierzęta uratowane przed śmiercią w laboratoriach. Być w środowisku prozwierzęcym i nie znać Alicji to niemal niemożliwe.

Pomóż nam działać

Wspieraj Empatię

Darowizna

Podaj kwotę

1procentpodatku

Przekaż