Zwierzęta, Animalia, Animal Studies


9 maja odbyło się kolejne spotkanie w ramach cyklu Animalia organizowanego przez Instytut Badań Literackich PAN, przy Nowym Świecie 72, w Warszawie. Wykład poprowadziły Dorota Łagodzka, historyczka sztuki i Anna Barcz, absolwentka filozofii i anglistyki, które w październiku 2012 roku stworzyły wspólnie projekt pt. „Znaczenie studiów nad zwierzętami dla badań nad kulturą w Polsce”. Autorki postanowiły prześledzić sposób przedstawiania tematu zwierząt i samych zwierząt pozaludzkich (faktycznie padło określenie „pozaczłowieczych”) w sztuce i literaturze. Niestety rzutnik nie zadziałał, więc prezentacje były tylko ustne, ale i tak słuchałam z dużym zainteresowaniem. Projekt obejmuje stworzenie strony internetowej, a także zorganizowanie międzynarodowej konferencji i towarzyszącej jej wystawy. Miejmy nadzieję, że stworzy to dobry grunt do zorganizowania kierunku studiów na ten temat w Polsce.


Kierunek Animal Studies jest już obecny w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. W Europie, poza Anglią, zainteresowanie tematem jest też już widoczne w Niemczech i zaczyna być dostrzegalne w Czechach i Polsce. Nasz rodzimy termin „studia nad zwierzętami” zaproponowała Monika Bakke, autorka książki „Bio-transfiguracje. Sztuka i estetyka posthumanizmu”. Animal Studies łączą osiągnięcia nauk przyrodniczych z refleksją charakterystyczną dla nauk humanistycznych. Z jednej strony mamy do czynienia z naukami stosowanymi, z drugiej z teoretycznymi rozważaniami.

Jest też odłam krytycznych studiów nad zwierzętami, którego przedstawiciele namawiają do powrotu z teorii do praktyki społecznej. Na konferencji pt. „The Experience of Animality in Culture, Science and Daily Life” zorganizowanej w październiku 2012 roku na wydziale Artes Liberales UW, Keneth Shapiro, dyrektor Animals and Society Institute oraz Clair Linzey, wice dyrektorka Oxford Centre for Animal Ethics, podkreślali właśnie wagę ponownego zbliżenia Animal Studies do życia, do prawdziwych zwierząt i ich realnych problemów. Linzey, swoje wystąpienie poświęciła instrumentalnemu traktowaniu zwierząt w tradycji myśli chrześcijańskiej, a zarazem mówiła o niewykorzystanym pozytywnym potencjale chrześcijańskiej teologii, który dostrzega m.in. jej ojciec, pastor Andrew Linzey, autor „Teologii zwierząt” i założyciel oksfordzkiego centrum.

W tym kontekście przypomniał mi się wykład innego prelegenta tej samej konferencji, który z zapałem opowiadał o doświadczeniu pewnego fotografa. Ten ostatni przymocował ładunek wybuchowy wraz z lontem do głowy żywego osła i połączył go z aparatem fotograficznym w taki sposób, by zdjęcie wykonało się samo w momencie, gdy martwe już ciało zwierzęcia wciąż stoi, a głowa została właśnie urwana przez wybuch. Czy fotograf w ferworze artystycznych zamierzeń nie pomylił prawdziwego, żyjącego, czującego i myślącego zwierzęcia z jego wizerunkiem, modelem lub metaforą? Czy tego samego błędu nie popełniał teraz również prelegent? Chyba że życie tego zwierzęcia było dla artysty tak mało ważne, że postanowił użyć jego śmierci w swojej sztuce?

Można oczywiście kipieć z oburzenia. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że takie rzeczy nie dzieją się w próżni. Przecież w tysiącach restauracji, i milionach domów, „tworzy się” sztukę mięsa. Nasza kultura jest wciąż przesiąknięta zapachem/smrodem smażonych, pieczonych i grillowanych ciał. Ułatwia to gatunkowizm, czyli założenie, że prawa, nawet tak podstawowe jak prawo do życia, posiadają tylko ludzie. Ale to się zmienia.

W ramach projektu „„Znaczenie studiów nad zwierzętami dla badań nad kulturą w Polsce”, Anna Barcz zarysowała program poszukiwań literackich. Ogólnym zamierzeniem jest wyjść poza antropocentryczną perspektywę. Jak sądzę, nie da się tego zrobić bez korzystania z dorobku nauk przyrodniczych. Żeby wyjść poza antropocentryzm, którego składową bywa antropomorfizacja, trzeba dość dokładnie wiedzieć co w definicji człowieka jest unikalnie ludzkie. Dziś odpowiedź na to pytanie nie jest tak oczywista i prosta jak wydawała się przed dokonaniami Darwina, a nawet jak sądzono jeszcze parędziesiąt lat temu.  Wiemy już przecież, że wiele zwierząt ma bogate życie emocjonalne, potrafi myśleć, choć zapewne procesy te przebiegają nieco inaczej u różnych gatunków. Są zwierzęta pozaludzkie zdolne do teorii umysłu (potrafią przyjąć czyjś punkt widzenia i np. oszukiwać – szympansy), etologia poznawcza bada między innymi objawy świadomości u wielu gatunków zwierząt (Donald Griffin, Marc Bekoff), bada się zdolność do abstrakcyjnego myślenia (naczelne, papugi żako), różnych form komunikacji, w tym używania języka (naczelne, delfiny). Wiemy też, że wiele zwierząt potrafi posługiwać się rzeczami jako narzędziami lub wytwarzać proste narzędzia. Podstawy kultury również wychodzą poza świat ludzki, podobnie jak współczucie (neurony lustrzane) czy podstawy moralności (badania Fransa de Waala). Równocześnie wiele z tych badań budzi wątpliwości etyczne. Zatem sam cel przekroczenia antropocentryzmu domaga się wcześniejszej analizy.

Anna Barcz proponuje dwa sposoby przekroczenia kręgu spraw wyłącznie ludzkich. Po pierwsze, należy szukać w literaturze takich przedstawień, gdzie świat został ukazany jako wspólny (nasz i zwierząt pozaludzkich), a relacje są poziome, niehierarchiczne. Po drugie, zwierzę ma przestać być wykorzystywane instrumentalnie jako zwierciadło dla człowieka. Zamiast tego, ma być, istnieć samo (sama/sam) dla siebie. Jako przykład tekstu poddanego analizie, Barcz podała „Sprawozdanie dla Akademii” Franza Kafki. Warto wspomnieć, że przywołuje je również J.M. Coetzee w powieści „Elizabeth Costello”, gdzie główna bohaterka, starsza australijska pisarka, rzuca ludzkiej społeczności gorzkie oskarżenie o holokaust zwierząt. Polskim pisarzem, który los ludzi i innych zwierząt przedstawiał jako wspólny był Adolf Dygasiński (np. opowiadanie „Wilk, psy i ludzie”).

Dorota Łagodzka podkreśliła, że od początku ludzkich działań o charakterze artystycznym, zwierzę nie było ciekawostką, lecz ważnym przedmiotem ikonografii – już w malowidłach naściennych człowieka zamieszkującego jaskinie – a potem przez długi czas alegorią.

W latach 60. XX wieku nastąpiło ożywienie zainteresowania relacją człowiek – zwierzę, dychotomią natura-kultura, człowiekiem jako zwierzęciem i podobieństwami a także różnicami między Homo sapiens a innymi zwierzętami (np. tworzenie hiperrealistych hybryd człowieka z innymi zwierzętami).  To zainteresowanie określono mianem „zwrotu zwierzęcego”, przy czym zwierzęta stanowiły zarówno temat jak i materiał sztuki, tak żywe jak i martwe, ale widoczne, w przeciwieństwie do dawnych zastosowań takich jak np. klej kostny. Dorota Łagodzka przytoczyła tu takich twórców jak Joseph Beuys z performensem, w którym wykorzystał żywego kojota „I like America and America likes me”. Nie wiem jakie motywacje stały za tym akurat wyborem gatunku zwierzęcia, ale biorąc pod uwagę fakt, jak Amerykanie tępią kojoty (zabijając około 90 tysięcy rocznie w ramach wygodnie pojemnej treściowo „walki ze szkodnikami”), można potraktować ten dosłowny wybór – jeśli pod tym względem nieświadomy – jako co najmniej ironię losu.

Ponadto, artyści zadawali sobie i odbiorcom pytanie o to, czy zwierzę może być artystą. Tu przykładem był ciekawy projekt Komara i Melamida, którzy uratowanym z niebezpiecznej bezdomności słoniom wykorzystywanym wcześniej w przemyśle turystycznym w Tajlandii stworzyli schronienie i dawali do dyspozycji farby i pędzle obserwując ich artystyczne poczynania. To doświadczenie było o tyle interesujące i warte przytoczenia, że – po pierwsze – nie krzywdziło zwierząt, bo nie polegało na tresurze i zmuszaniu słoni do rysowania tego co treser sobie zażyczył dla zdobycia pieniędzy (np. powszechnych w ramach tresury wizerunków kwiatów czy sylwetek słoni), i – po drugie – odsłaniało  prawdziwą naturę tych zwierząt, pozwalało im na dobrowolne działanie i wolność ekspresji, która ewidentnie sprawiała im przyjemność.

W trakcie zwrotu zwierzęcego, zainteresowanie nie skupiło się tylko na zwierzęciu jako takim, na jednostkach i ich indywidualnościach (portrety zwierząt), ale do głosu doszły wreszcie kwestie etyczne. W połowie lat 70. Peter Singer napisał przecież „Wyzwolenie zwierząt” a kolejne lata przyniosły wzrost zainteresowania oceną etyczną naszych relacji ze zwierzętami, działalność Animal Liberation Front, dyskusje nad problemem szowinizmu gatunkowego, a także rozwój ruchu praw zwierząt, którego głównymi teoretykami są Tom Regan i Gary Francione, czy wreszcie rozwój Animal Studies. Działania artystyczne, szczególnie te, które w spektakularny sposób wykorzystywały zwierzęta (krzywdząc je) lub ich części pochodzące z zabijania (np. futra) stały się obiektem wzmożonej krytyki. Tak stało się z performensem Kiry O’Reilly, która występowała ze zwłokami zabitej świni („Inthewrongplaceness”). Parę lat później, artystka podjęła temat ponownie, tym razem w performansie z żywą świnią, z którą przebywała i zasypiała („Falling asleep with a pig”). Być może było to pokłosie krytyki, którą otrzymała ze strony aktywistów prozwierzęcych.

Z widowni padła uwaga, że pytanie o różnicę między człowiekiem a zwierzęciem, czy nawet między człowiekiem, a zwierzętami pozaludzkimi nie ma za bardzo sensu. Głównym powodem jest fakt, że jeśli dokonamy takiego podziału, to w worku „zwierzęta pozaludzkie” znajdą się tak diametralnie różne od siebie istoty jak goryl i ważka. Faktycznie, czynienie takiego podziału jest nie tylko zasadniczo bezużyteczne, ale też świadczy o głębokim antropocentryzmie i zarzuceniu spuścizny Darwina. Autorki projektu zauważyły jednak, że trudno jest znaleźć właściwy język do mówienia o tych relacjach, ale być może ich praca i Animal Studies dadzą możliwość czy szansę, by taki nowy lub zmodyfikowany język powstał.

W ramach projektu odbędzie się konferencja, na którą czekam z dużym zainteresowaniem. Towarzyszyć jej ma wystawa, której głównym przedmiotem, i jak sądzę podmiotem mają być zwierzęta. Czy zobaczymy je takimi jakie naprawdę są, ze swoją jednostkowością, emocjami, wyrazem twarzy, który – odpowiednio uchwycony – odsłania nam fragment ich wnętrza, sugeruje element biografii? Czy doczekamy się w Polsce krytycznych studiów nad zwierzętami, takich, o których z energią, dynamizmem i oddaniem mówiła w Artes Liberales Clair Linzey? Oby tak właśnie się stało.

Katarzyna Biernacka



Alicja Spodenkiewicz

Weganka od 2002 roku. W Empatii od tak dawna, że nie pamięta już od kiedy. Jest lekarką weterynarii. Pracuje dla organizacji pozarządowych. Prowadzi dom tymczasowy OGON- Opieka nad Gryzoniami Odrzuconymi i Niechcianymi. Trafiają tam zwierzęta uratowane przed śmiercią w laboratoriach. Być w środowisku prozwierzęcym i nie znać Alicji to niemal niemożliwe.

Pomóż nam działać

Wspieraj Empatię

Darowizna

Podaj kwotę

1procentpodatku

Przekaż