Smakoterapia – zwycięstwo treści nad formą
Roślinożercy nie jedzą nudno, prześcigają się w wymyślaniu nowych pomysłów na tradycyjne dania lub nowatorskich połączeń smaków. We wrześniu tego roku ukazała się Smakoterapia Królowej Kaszy Jaglanej – kolejna książka kucharska traktująca o diecie wegańskiej.
Kasza jaglana, migdały, woda – to trzy produkty, na których bazuje autorka Smakoterapii – Iwona Zasuwa. Ponad trzysta stron przepisów przeplatanych anegdotami i informacjami o zdrowiu. Tym, co przyciąga wzrok czytelników książek kucharskich jest ich oprawa graficzna. Zwyczajowo są albumami o pięknej typografii z urzekającymi zdjęciami. Smakoterapia nie hołduje tym zasadom. Na pierwszy rzut oka książka przywołuje myśli o ekologii: broszurowa oprawa, matowe strony, także te ze zdjęciami; beżowy papier. To pierwsza rzecz, która budziła moje wątpliwości, to nie jest perełka wydawnicza: zamiast papieru z recyklingu, czytelnik otrzymuje wysokiej jakości kremowy, drzewny papier niepowlekany, pigmentowany o wysokiej nieprzezroczystości, który ma jedynie wyglądać jak ekologiczny. Matowość stron przywołuje jednak codzienne domowe ciepło. Na tę prawdziwość zwraca uwagę autorka już na pierwszych stronach Smakoterapii. Chce ukazać prawdę i autentyczność zawartości talerza, bez upiększeń, bez gliceryny, bez profesjonalnej fotografii.
Dewizą książki jest minimalizm składników i kosztów: „zdałam sobie sprawę, jak bardzo nieprofesjonalna jest i ma pozostać moja działalność” – zatem ziarno na zdjęciach jest zachwyceniem się prostotą. Niestety ten nieprofesjonalizm wspomniany przez autorkę czasami razi w oczy, niemal każde zdanie wstępu zatytułowanego przekornie „zamiast wstępu” zawiera emotikony, a wiele akapitów asekuracyjne cudzysłowy. Brak profesjonalizmu zauważalny jest także w różnych formatach i krojach czcionek, zwykle nadmiernie dużych, oraz w niekonsekwencji justowania tekstu.
Książki nie polecałabym wprawionym w kulinariach wegan(k)om, jednak jej odbiorcą jest osoba, która chce zmienić swój sposób odżywiania. Dobrym wprowadzeniem jest już rozdział „moi sprzymierzeńcy w kuchni”, w którym wymieniono nawet naczynia, w których warto gotować.
Niepokojące wydaje się jednak stanowisko Autorki, która w pogoni za naturalnym żywieniem zapomina o suplementacji witamin: „Zatoczyłam koło, przez lata wierząc, że można oszukać organizm garścią kolorowych tabletek. Oglądane w dzieciństwie filmy science fiction promowały taka właśnie formę kulinarnej i zdrowotnej przyszłości – pigułkę, w której znajdzie się wszystko, co potrzebne. Dziś powracam do Hipokratesa Niechaj pożywienie będzie twoim lekarstwem”. Oczywiście jest to niebezpieczne i niezgodne z aktualnym stanem wiedzy o żywieniu człowieka1, który sugeruje przyjmowanie chociaż koniecznych B12 i D2.
Nużące jest nieustanne wspominanie o początkowych trudnościach z zamianą podstawowych produktów: pszenicy, mleka czy cukru. Co najmniej kilkakrotnie czytelnik jest informowany o genezie Smakoterapii – problemach alergicznych syna autorki. Publikacja ma charakter bloga, można przeczytać: „sięgnijmy po zastępniki! (sic!) oczywiście, to zaledwie erzace” – od książki należałoby oczekiwać dopracowania językowego.
Jednak nie forma, a treść w Smakoterapii jest najważniejsza. Hitem książki są przepisy na dziecinnie proste w wykonaniu mleko jaglane, jogurt czy twarożek. Urzeka także zdjęcie szklanki z napojem à la kefir, które ma ślady od próbowania smakołyku. Przepisy są uporządkowane (zamienniki nabiału, następnie chleba, pizzy, naleśników, makaronu, pierogów; dania na zimno, pasty, sałatki, dania jednogarnkowe, gołąbki, zupy czy burgery) i działają jak samonapędzająca się kula smaku: z mleka jaglanego można dojść do jogurtu, a z jogurtu do tzatziki – wszystko proste, wszystko na bazie jaglanki; z jednego dania przechodzi się w drugie. Mistrzowski jest także przepis na jednoskładnikowe naleśniki – zalewasz grykę wodą i miksujesz. Wspaniałe. Magią staje się wegański rosół: prosty i smaczny – to siła minimalizmu, która wzmacnia odporność. Można go gotować tylko z miłości. To zapach domu. I zdaje się, że książka opisuje przede wszystkim domową miłość i wspólnie spędzony czas przy posiłkach, a na oczarowanie czytelników już zabrakło energii.
Z rozdziałów dodatkowych zachwycił mnie jeden – posłowie. Autorka zawarła w nim najważniejszą myśl dotyczącą żywienia – jesteśmy tym, co jemy, zatem zachęca nie tylko do kupowania nieprzetworzonych produktów – lecz także do unikania owoców wędrujących z kraju do kraju, warto zadowolić się produktami sezonowymi.
Autorka proponuje zdrową kuchnię wegańską, przyjazną osobom z nietolerancjami pokarmowymi, bo nie zawiera także glutenu i cukru – szuka prostych zastępstw na produkty, które gościły zwyczajowo na jej stole przed narodzinami syna. Oczywiście przepisy można znaleźć w Internecie i są znane wegan(k)om, jednak Smakoterapia to doskonała pozycja dla tych, którzy chcą zmienić sposób odżywiania na zdrowszy lub wegan, którzy stracili wenę w kuchni.
Aneta Korycińska
1 „Diety wegetariańskie mają często mniejszą zawartość tłuszczów nasyconych i cholesterolu, wyższy poziom błonnika, magnezu, potasu, witaminy C i E, kwasu foliowego, karotenoidów, flawonoidów i innych fitozwiązków. Te różnice w poziomie składników odżywczych mogą wyjaśniać niektóre zalety zdrowotne zróżnicowanej i zbilansowanej diety wegetariańskiej. Jednakże weganie i niektórzy wegetarianie mogą mieć niższą podaż witaminy B12, wapnia, witaminy D, cynku i długołańcuchowych kwasów tłuszczowych Omega-3.”. Więcej: https://empatia.pl/magazyn/teksty/stanowisko_ADA_w_sprawie_diet_wegetarianskich_2009.pdf
2 Zalecenie dla całej populacji w Polsce, bez względu na wybór diety